-Nic mnie to nie obchodzi! - w pokoju rozległ się krzyk mężczyzny
Wysoki młody mężczyzna stał przed oknem wpatrując się w szalejącą na zewnątrz burzę. Był bardzo blady, miał pociągłą twarz, a jego oczy były niesamowicie błękitne. Na czoło opadały potargane czarne włosy. Wszystko to sprawiało, że mężczyzna był niesamowicie przystojny.
-Masz mi ją przyprowadzić. Żywą. I nie ważcie jej się nic zrobić. Jest moja. - rzucił do chłopaka stojącego przy drzwiach.
-Będzie jak chcesz. - rzucił niechętnie chłopak
Czarnowłosy milczał.
-Damieth? - zaczął niepewnie chłopak
Damieth spojrzał na niego i uniósł brwi.
-Czemu ona jest dla ciebie tak ważna? - zapytał tamten
Damieth tylko się uśmiechnął.
***
Było dobrze po północy. Była burza, pioruny przecinały niebo. Młoda czarnowłosa dziewczyna - Rose biegła po ulicy. Goniły ją trzy zakapturzone postacie. Czarnowłosa niewiele myśląc wbiegła do lasu. Prześladowcy podążyli za nią. Nagle dziewczyna upadła; potknęła się o korzeń. Dziwne postacie otoczyły ją, nim podniosła się z ziemi.
-Czego chcecie?! - krzyknęła.
Tamci zignorowali ją. Jedna z nich wyciągnęła z kieszeni sznurek i podeszła do Rose. Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Nagle jej oczy zmieniły barwę na błękitną, przechodzącą w fiolet.
-Żywej mnie nie dostaniecie! - powiedziała dumnie się prostując.
Usłyszała hałas.
Błyskawicznie padła na ziemię. Ktoś rzucił nożem, który zabił jednego z jej prześladowców. Pozostała dwójka rozglądała się w poszukiwaniu zabójcy towarzysza. Z pomiędzy drzew wyłoniły się kolejne dwie postacie, chyba mężczyźni. Ruszyli w stronę nieznajomych. Wyższy z mężczyzn rzucił kolejnym nożem - kolejny z prześladowców padł trupem. Spad kaptura tego ostatniego rozległ się syk. Chwilę potem postać uciekła. Czarnowłosa podniosła się z ziemi. Otworzyła usta chcąc podziękować mężczyznom za uratowanie. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, gdyż jeden z nich złapał ją za rękę i skierował się w głąb lasu.
-O co chodzi? - spytała dziewczyna, próbując wyrwać rękę z uścisku mężczyzny. Na próżno.
-To nie jest miejsce na rozmowy. - odparł i przyśpieszył kroku.
Po kilkunastu minutach drogi znaleźli się przy opuszczonym domu leśniczego. Cała trójka weszła do środka. Jeden z mężczyzn pchnął Zielonooką na fotel i zaczął krążyć po pokoju. Drugi oparł się o ścianę.
Było ciemno. nie widziała twarzy nieznajomych. Jednak nie bała się.
-Po co mnie tu ściągnęliście? - zapytała
-Wiesz co? Umówmy się tak. Na razie ja zadaję pytania, ty tylko odpowiadasz. - rzucił mężczyzna zapalając światło.
Był wysoki, miał bystre błękitne oczy i rozczochrane brązowe włosy.
Drugi był nieco niższy, miał szare oczy i również brązowe włosy jednak nie potargane, lecz zaczesane na czoło. Niewątpliwie był młodszy od towarzysza.
Obydwoje byli niesamowicie przystojni.
-Kim jesteście? - zapytała, choć domyślała się odpowiedzi.
-Wampirami, tak jak ty i ci, którzy cię gonili. - rzucił młodszy
-Ja jestem Aiden. - przedstawił się starszy - A to jest Lucas.
-Jestem Rose. - rzuciła Czarnowłosa
Przez chwilę nikt nic nie mówił.
-Czego do ciebie chcieli? - zapytał po chwili Aiden
-Nie mam pojęcia! - wykrzyknęła Rose.
-Co? Damieth wysyła wampiry, żeby cię zabiły, a ty nie wiesz czemu? - zapytał z niedowierzaniem Lucas
-Kim jest Damieth? - zapytała, na co Aiden i Lucas wybuchnęli śmiechem
-Chyba żartujesz! Nie wiesz, kto to? - zapytał Aiden, a gdy Rose pokręciła głową jego twarz spoważniała.
-Damieth to jeden z najbardziej wpływowych wampirów. Wszyscy wiedzą, że jest lekko szurnięty. To znaczy wierzy, że stanie się najsilniejszym wampirem. Z tym, że potrzebuje czegoś, a właściwie kogoś, kto mu pomoże. Tylko, że nie mamy pojęcia kogo, więc nie możemy mu przeszkodzić. Dobrze ci radzę, nie wchodź mu w drogę. Szczególnie, jeśli chciał cię mieć żywą. Słyszałem, co robił z takimi jak ty. - zakończył swój wywód Lucas
-Czego mógł ode mnie chcieć? Nie wiedziałam nawet, kim jest, więc jak mogłam wejść mu w drogę! - Powiedziała.
-Istnieje kilka opcji. Mogłaś mu się poprostu spodobać, ale myślę, że wtedy sam by się do ciebie pofatygował. Twoi rodzice mogli mu zaleść za skórę, oczywiście, jeśli byli wampirami. Nie. Chociaż w sumie, jak byli ludźmi też mogli mu nadepnąć na odcisk. Istnieje też nikła opcja, że tamci poprostu mu zwiali i chcieli się zabawić, ale to mało prawdopobne. - rzucił Aiden
-Czyli, innymi słowy, nie pokazuj mu się na oczy. - powiedział Lucas
-No dobra. Powiedzmy, że się zgadzam. A możecie mi łaskawie powiedzieć jaki wy macie w tym wszytskim interes? - zapytała.
-Poprostu, nie chcemy dopuścić do tego, by Damieth stał się najpotężniejszym wampirem. Nie masz pojęcia, jaki potrafi być okrutny i bezlitosny. - odparł Lucas. - Ale dajmy temu spokój. Zaraz wzejdzie słońce, trzeba pozasłaniać okna.
Wydaje mi się że poprzednie opowiadanie było lepsze ale nie miałam żadnych innych pomysłów.. :P
Komentujciee ;*