sobota, 28 kwietnia 2012


-Nic mnie to nie obchodzi! - w pokoju rozległ się krzyk mężczyzny
Wysoki młody mężczyzna stał przed oknem wpatrując się w szalejącą na zewnątrz burzę. Był bardzo blady, miał pociągłą twarz, a jego oczy były niesamowicie błękitne. Na czoło opadały potargane czarne włosy. Wszystko to sprawiało, że mężczyzna był niesamowicie przystojny.
-Masz mi ją przyprowadzić. Żywą. I nie ważcie jej się nic zrobić. Jest moja. - rzucił do chłopaka stojącego przy drzwiach.
-Będzie jak chcesz. - rzucił niechętnie chłopak
Czarnowłosy milczał.
-Damieth? - zaczął niepewnie chłopak
Damieth spojrzał na niego i uniósł brwi.
-Czemu ona jest dla ciebie tak ważna? - zapytał tamten
Damieth tylko się uśmiechnął.



***



Było dobrze po północy. Była burza, pioruny przecinały niebo. Młoda czarnowłosa dziewczyna - Rose biegła po ulicy. Goniły ją trzy zakapturzone postacie. Czarnowłosa niewiele myśląc wbiegła do lasu. Prześladowcy podążyli za nią. Nagle dziewczyna upadła; potknęła się o korzeń. Dziwne postacie otoczyły ją, nim podniosła się z ziemi.
-Czego chcecie?! - krzyknęła.
Tamci zignorowali ją. Jedna z nich wyciągnęła z kieszeni sznurek i podeszła do Rose. Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Nagle jej oczy zmieniły barwę na błękitną, przechodzącą w fiolet.
-Żywej mnie nie dostaniecie! - powiedziała dumnie się prostując.
Usłyszała hałas.
Błyskawicznie padła na ziemię. Ktoś rzucił nożem, który zabił jednego z jej prześladowców. Pozostała dwójka rozglądała się w poszukiwaniu zabójcy towarzysza. Z pomiędzy drzew wyłoniły się kolejne dwie postacie, chyba mężczyźni. Ruszyli w stronę nieznajomych. Wyższy z mężczyzn rzucił kolejnym nożem - kolejny z prześladowców padł trupem. Spad kaptura tego ostatniego rozległ się syk. Chwilę potem postać uciekła. Czarnowłosa podniosła się z ziemi. Otworzyła usta chcąc podziękować mężczyznom za uratowanie. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, gdyż jeden z nich złapał ją za rękę i skierował się w głąb lasu.
-O co chodzi? - spytała dziewczyna, próbując wyrwać rękę z uścisku mężczyzny. Na próżno.
-To nie jest miejsce na rozmowy. - odparł i przyśpieszył kroku.
Po kilkunastu minutach drogi znaleźli się przy opuszczonym domu leśniczego. Cała trójka weszła do środka. Jeden z mężczyzn pchnął Zielonooką na fotel i zaczął krążyć po pokoju. Drugi oparł się o ścianę.
Było ciemno.  nie widziała twarzy nieznajomych. Jednak nie bała się.
-Po co mnie tu ściągnęliście? - zapytała
-Wiesz co? Umówmy się tak. Na razie ja zadaję pytania, ty tylko odpowiadasz. - rzucił mężczyzna zapalając światło.
Był wysoki, miał bystre błękitne oczy i rozczochrane brązowe włosy.
Drugi był nieco niższy, miał szare oczy i również brązowe włosy jednak nie potargane, lecz zaczesane na czoło. Niewątpliwie był młodszy od towarzysza.
Obydwoje byli niesamowicie przystojni.
-Kim jesteście? - zapytała, choć domyślała się odpowiedzi.
-Wampirami, tak jak ty i ci, którzy cię gonili. - rzucił młodszy
-Ja jestem Aiden. - przedstawił się starszy - A to jest Lucas.
-Jestem Rose. - rzuciła Czarnowłosa
Przez chwilę nikt nic nie mówił.
-Czego do ciebie chcieli? - zapytał po chwili Aiden
-Nie mam pojęcia! - wykrzyknęła Rose.
-Co? Damieth wysyła wampiry, żeby cię zabiły, a ty nie wiesz czemu? - zapytał z niedowierzaniem Lucas
-Kim jest Damieth? - zapytała, na co Aiden i Lucas wybuchnęli śmiechem
-Chyba żartujesz! Nie wiesz, kto to? - zapytał Aiden, a gdy Rose pokręciła głową jego twarz spoważniała.
-Damieth to jeden z najbardziej wpływowych wampirów. Wszyscy wiedzą, że jest lekko szurnięty. To znaczy wierzy, że stanie się najsilniejszym wampirem. Z tym, że potrzebuje czegoś, a właściwie kogoś, kto mu pomoże. Tylko, że nie mamy pojęcia kogo, więc nie możemy mu przeszkodzić. Dobrze ci radzę, nie wchodź mu w drogę. Szczególnie, jeśli chciał cię mieć żywą. Słyszałem, co robił z takimi jak ty. - zakończył swój wywód Lucas
-Czego mógł ode mnie chcieć? Nie wiedziałam nawet, kim jest, więc jak mogłam wejść mu w drogę! - Powiedziała.
-Istnieje kilka opcji. Mogłaś mu się poprostu spodobać, ale myślę, że wtedy sam by się do ciebie pofatygował. Twoi rodzice mogli mu zaleść za skórę, oczywiście, jeśli byli wampirami. Nie. Chociaż w sumie, jak byli ludźmi też mogli mu nadepnąć na odcisk. Istnieje też nikła opcja, że tamci poprostu mu zwiali i chcieli się zabawić, ale to mało prawdopobne. - rzucił Aiden
-Czyli, innymi słowy, nie pokazuj mu się na oczy. - powiedział Lucas
-No dobra. Powiedzmy, że się zgadzam. A możecie mi łaskawie powiedzieć jaki wy macie w tym wszytskim interes? - zapytała.
-Poprostu, nie chcemy dopuścić do tego, by Damieth stał się najpotężniejszym wampirem. Nie masz pojęcia, jaki potrafi być okrutny i bezlitosny. - odparł Lucas. - Ale dajmy temu spokój. Zaraz wzejdzie słońce, trzeba pozasłaniać okna.
Wydaje mi się że poprzednie opowiadanie było lepsze ale nie miałam żadnych innych pomysłów.. :P 
Komentujciee ;*
Kocham to ;* <3

Tego dnia Alice jak zwykle wypełniała swoją codzienną rutynę. Szła ze szkoły przez park, spotykając tych samych ludzi co dnia poprzedniego. Zamierzała usiąść na „swojej” ławce, ale była już zajęta. Alice była zdezorientowana, ktoś chciał zburzyć cały jej dzienny plan.
Nie wiedziała co zrobić. Usiąść czy iść dalej? Musiała usiąść, nie mogła pozwolić na to by jakiś niezorganizowany chłopak popsuł jej wieczór. Popatrzyła na niego przez chwilę z nadzieją, że sobie pójdzie, ale raczej nie miał zamiaru spełnić jej małego marzenia.
W sumie to jest nawet przystojny.
Podeszła do ławki i zajęła swoje miejsce. Spojrzała na nieznajomego , który w ogóle nie zwracał na nią uwagi… i był przygnębiony, niewiele brakowało mu do płaczu.
Bez zastanowienia się do niego odezwała.
-Czy coś cię martwi?
Chłopak spojrzał na nią z niechęcią.
-Tak.
-Co takiego? – Nie dawała za wygraną.
-Moim zmartwieniem jesteś ty!
-Dzięki, - Alice się zdenerwowała – po prostu próbuję być miła.
-Nie w tym sensie. Jesteś człowiekiem.
Super, trafiłam na fana fantasy.
-Zgadza się, miło że zauważyłeś. – Spojrzała na zegarek.
Jeszcze pięć minut.
-Nadal nie rozumiesz.
-Świetnie rozumiem. Grałeś w jakąś grę, doszedłeś do setnego poziomu i w momencie gdy miałeś pocałować elfią księżniczkę ogr odciął ci głowę. Taa, znam ten ból.
-Eee… Proszę? – Chłopak był zdezorientowany.
-Jeśli nie chodzi ci o to, że nie jestem twoją wymarzoną postacią z gry komputerowej, to dlaczego przeszkadza ci to, że jestem człowiekiem?
-Bo… bo jestem wampirem.
Super jeszcze większy świr. A jeśli się na mnie rzuci?
-Wampirem? Słuchaj byłeś u lekarza? On mógłby ci pomóc.
-Nie wierzysz mi - schował twarz w dłoniach.
-To co mówisz jest irracjonalne, jak mogę ci wierzyć?
-Wiesz czym są wampiry?
-Wysysającymi ludzką krew potworami z horrorów?
-Nie do końca... - Przystojniak spojrzał jej prosto w oczy.
Alice się wzdragała.
-Czym, więc są wampiry? – zapytała.
Tylko trzy minuty.
Dalej…
-Jeśli chcesz się tego dowiedzieć musisz poznać ich historię. Jesteś pewna?
-Tak.
-Kiedyś gdy świat był młody, a ludzie dopiero uczyli się jak żyć w harmonii ze wszystkim dookoła, Bóg wysłał na ziemię anioły by pomagały nieudolnym istotom ludzkim. Gdy ich misja została wypełniona powróciły do niebios. Lecz życie tam nie miało dla nich większego sensu. Zapragnęły stać się ludźmi, ale Stwórcy się to nie spodobało. Anioły zbuntowały się, więc Bóg je przeklął i odtąd zamieszkały na ziemi. Ale... Nie było to dla nich zbawienie, lecz kara, ponieważ nie stały się prawdziwymi ludźmi. Nie mogły cieszyć się wraz z innymi pięknem dnia, gdyż słońce sprawiało, że umierali w potwornym cierpieniu, choć tak naprawdę śmierć nie mogła ich dosięgnąć. Zamieniali się w kupkę prochu, a gdy ostatnie promyki słoneczne znikały odradzali się na nowo. Choć nawet to nie było najgorsze. Nieustannie czuli pragnienie, nad którym nie byli w stanie zapanować. Bezustanna chęć picia krwi zmuszała ich do mordowania istot, które kochali.
Dziewczyna patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Tej wersji jeszcze nie słyszałam. Dobry jesteś, aż mam gęsią skórkę. – Wskazała na rękę.
-Nawet nie wiesz jak cię pragnę. - Spojrzał na nią i oblizał usta.
To już przestaje być zabawne.
-Nie dotykaj mnie, bo zacznę krzyczeć. – Odsunęła się najdalej jak mogła.
-A kto cię usłyszy? Kto przyjdzie z pomocą? – Chłopak zaczął się do niej przysuwać.
-Zawsze ktoś się znajdzie.
-Błagam cię idź już! – Mówił przez zaciśnięte zęby.
Minuta.
-Nie mogę jeszcze.
-O czym ty bredzisz?! Idź!
Zrobiła to, złamała swoją zasadę. Zerwała się z ławki i pobiegła do domu. Rano w telewizji usłyszała, że w parku znaleziono zwłoki kobiety, która na szyi miała dwa nakłucia.
Od razu wiedziała że chodzi o chłopaka z parku... Chciała go jak najszybciej znaleźć ale bała się, śmierci. Wiedziała że jeśli się do niego zbliży on nie wytrzymie. Rzuci się na nią, a za chwilę będzie martwa. Wiedziała jednak że musi coś z tym zrobić, więc poszła. Pokonała swój strach.
Dziewczyna szła ulicą wielkiego miasta przez tłum zwykłych ludzi. Miała spuszczona głowę a włosy zakrywały jej twarz. Nie chciała by ktoś ja zobaczył płaczącą. Szła smutna i samotna do momentu gdy uderzyła z hukiem zdawać by się mogło w posąg. Podniosła głowę do góry i zobaczyła Jego. Patrzył na nią jak na bezcenny obraz. Nie odezwał się tylko od razu ją przytulił. Dziewczyna w końcu poczuła się szczęśliwa. Nie wiedziała kim jest, jak ma na imię ani co w życiu robi, ale czuła, że chłopak jest jej bratnią duszą. Michał-tak mu było na imię- obrócił się delikatnie i wciąż ją obejmując zaprowadził do swojego biura. Był sam dla siebie szefem więc mieszkanie było puste. Byli tylko oni i mnóstwo emocji oplatających ich zbyt ciasno, by mogli się do siebie odezwać. Gdy stali tak przytuleni do siebie dziewczyna nagle poczuła niesamowitą słodycz na ustach. To On ją pocałował. Była tak szczęśliwa, że nawet nie poczuła kiedy dotknął zębami jej szyi i ją ugryzł. Jej krew płynęła delikatną strużką do jego ust. Gdy dziewczyna była bliska omdlenia ugryzł swój nadgarstek i dał jej trochę swojej krwi. Od tego dnia byli nierozłączni. On wampir, ona wampirzyca...

Podobało się ? : D

Ciąg dalszy nastąpi... :P